
Czy już wkrótce wszystkie rozwiązania, z którymi spotykamy się na co dzień w naszej rzeczywistości, od transportu przez konsumowanie po utylizację odpadów, będą działały ze środowiskiem naturalnym na zasadzie synergii? Rozmaite organizacje biją na alarm, a naukowcy ostrzegają, że musimy zacząć działać, jeśli nie chcemy doprowadzić do zniszczenia planety. Tymczasem rozwiązania reklamowane jako tzw. zielone technologie już parę razy okazały się wręcz szkodliwe. Czy lepsze jest wrogiem dobrego? Czym jest ekotechnologia?
Znacie powiedzenie, że nie trzeba wyważać otwartych drzwi albo wymyślać koła na nowo? Poszukiwanie już znanych rozwiązań to na pewno nie jest droga do postępu, ale ich usprawnianie bądź nadawanie im nowego charakteru, może być drogą do zarobku. Zwłaszcza jeśli wpisuje się w bieżące trendy, a tak się składa, że dzisiaj na mieście trudno spotkać kogoś, kto nie ma opinii o ekologii, recyklingu, fair-trade i wszystkich tych sprawach, które mogą pomóc naszej planecie, więc w efekcie i nam, przetrwać. Przyjemne z pożytecznym? W dużym uproszczeniu można tak powiedzieć, bo patrząc na tendencje rządzące zachowaniem Pokolenia Z, często idea jest ważniejsza od zarobku (o czym pisaliśmy w artykule „Wchodzenie po schodach jadących w dół, czyli Pokolenie Z na rynku pracy” i pewnie jeszcze napiszemy).
Ekotechnologia – jak rosnąć bez umniejszania środowisku
W 2021 roku PFR opublikował e-book „Start-upy i ekologia”, w którym zarysowane są nie tylko ogólnoświatowe trendy, ale przede wszystkim tendencje polskich startupów nastawionych na ekotechnologię. Dla wyjaśnienia, ekotechnologia ma za zadanie dostarczanie rozwiązań, które zaspokoją potrzeby ludzkości przy jednoczesnym zachowaniu jak największego poszanowania dla środowiska. W Polsce młodzi przedsiębiorcy wzięli sprawy we własne ręce i jak wynika z testu wielokrotnego wyboru, jakim PFR przeprowadzał badanie, jeśli chodzi o finansowanie tych inicjatyw:
- 86% środki własne
- 43% inwestorzy
- 43% granty naukowe i badawcze
Warto podkreślić tutaj ten trzeci punkt, bowiem, jak wynika z informacji PFR, na krajową transformację energetyczno-klimatyczną do 2030 r. skierowanych zostanie łącznie ok. 260 mld złotych. – Dla większości młodych firm z branży miniona dekada była walką o zebranie funduszy potrzebnych na start. To się zmienia w obliczu boomu na zielone inwestycje. Nowa fala inwestycji pomoże startupom przejść z fazy laboratoryjnej na rynek. Dlatego to ekscytujący czas na bycie tzw. „zielonym start-upem” – mówi Eliza Kruczkowska, Dyrektor Departamentu Rozwoju Innowacji PFR.
Zobacz też: Domain flipping, czyli o tym, dlaczego firmy miewają dziwne nazwy
Ekotechnologia bez polskiego hasła w Wikipedii
W Polsce sprawa dopiero raczkuje, bo próżno szukać terminu „ekotechnologia” w spisie polskich haseł w Wikipedii. Mimo tego wszystko wskazuje na to, że mamy na co czekać, a już dzisiaj trafiają się dość niestandardowe pomysły, jak choćby Dżo, czyli startup oferujący kompostowniki w modelu subskrypcyjnym. – Cała odpowiedzialność za obsługę i serwis spoczywa na naszej spółce. Użytkownik natomiast korzysta z najprzyjemniejszej części kompostowania, czyli wyrzucania bioodpadów, które będzie mógł odzyskać w postaci nawozu dla roślin. Dodatkowe korzyści w pakietach subskrypcyjnych takie jak biohumus dla pracowników lub warsztaty ekologiczne sprawiają, że Dżo staje się dla firm nowym ekologicznym benefitem – opisuje pomysł współzałożycielka Dżo, Wiktoria Kozłowska, w rozmowie z Mam Startup. A co powiecie na Greenfill3d? To firma, która do produkcji przedmiotów drukarkami 3d używa materiałów… na bazie otrębów pszennych. Uzyskane rozwiązania są równie trwałe bądź nawet bardziej trwałe od rozmaitych stopów metali zwykle stosowanych w takich przypadkach, do tego są lżejsze, no i oczywiście o wiele bardziej przyjazne dla środowiska. „Bazując na naszej wiedzy i doświadczeniu zrozumieliśmy, że kierunek, w którym podąża branża druku 3D niekoniecznie jest zbieżny z ideami ekologii i gospodarki o obiegu zamkniętym” – czytamy na stronie startupu.
Nie wszystko zielone, co się…
Pro-ekologiczne przedsięwzięcia są różne, obejmują wiele sektorów i spotykają się z różnymi wyzwaniami, bo mówimy tu o rozwiązaniach od fotowoltaiki przez zarządzanie transportem i monitoring jakości powietrza po roślinne alternatywy dla mięsa i nowoczesne, miejskie farmy. Wszystkie z nich potrzebują pieniędzy na rozwój i wszystkie potrzebowały grup zorientowanych na osiąganie celów ludzi. Nie wszystkie są jednak jednoznacznie dobre – do wytwarzania paneli fotowaltaicznych czy baterii do samochodów elektrycznych potrzebne są metale rzadkie. Utytułowany dziennikarz, Guillaume Pitron, przeprowadził sześcioletnie śledztwo, którego wyniki wykazały, że by ratować środowisko (niezależnie od tego, czy naprawdę czy pozornie), często wyzyskuje się ludzi, którzy mają pozyskać potrzebne surowce.
Zobacz też: Kobiety w biznesie – Polska przed USA i trzecia na świecie
Czy ekotechnologia to miecz obosieczny?
Niestety nigdy nie będziemy mieć gwarancji, że wszystkie rozwiązania reklamowane jako „eko” będą całkowicie zgodne z ideą i przyczynią się do zmniejszenia zanieczyszczeń bez jednoczesnej nadmiernej eksploatacji surowców bądź wykorzystywania pracowników. Tu wracamy do pierwszego akapitu artykułu: „bycie eko” może być po prostu kolejnym sposobem na zarobek. Warto wspomnieć o zjawisku znanym jako greenwashing, kiedy jakaś firma podejmuje pozornie ekologiczne działania, by ocieplić swój wizerunek, a finalnie w ogóle nie przyczyniają się one do poprawy sytuacji bądź wręcz pogłębiają problem. Według tegorocznego raportu „Licence to Greenwash” autorstwa Changing Markets Foundation, zjawisko wyłącznie się pogłębia, a firmy znajdują nowe sposoby na maskowanie swoich pozornie ekologicznych ruchów. Należy jednak pamiętać, że nie wszystkie duże firmy działają w ten sposób, a badania Delloitte wskazują, że nawet tak wielkie korporacje jak Ford, Toyota czy Honda, dbają o to, by działać według modelu zrównoważonego rozwoju. – Koncerny samochodowe przywiązują coraz większą wagę do kwestii ochrony środowiska, nie tylko dlatego, że wymaga tego od nich prawo, ale także dlatego, że rośnie świadomość ekologiczna wśród konsumentów, a media poświęcają temu tematowi wiele miejsca. Należy więc oczekiwać, że wiodący producenci aut nadal będą angażować znaczne środki finansowe oraz swoje know how w skonstruowanie auta, które zyska miano najbardziej ekologicznego – wyjaśnia dla Forbesa Tomasz Pałka, ekspert ds. motoryzacji, starszy menedżer w dziale doradztwa podatkowego Deloitte. Łyżką dziegciu jest jednak kluczowa dla rynku aut elektrycznych sprawa zasilania. Koniec końców muszą być podłączone do ładowarki, a ta, na przykład w Polsce, podaje prąd, który powstaje poprzez spalanie węgla.
Pokolenie Z nie łyknie ekościemy
Firmy, które w krótkim czasie potrafią rozrosnąć się do dużych graczy na nie tylko niszowych rynkach, coraz częściej zakładane są przez ludzi młodych. To naturalna kolej rzeczy, bowiem to właśnie ich czas na kreowanie rzeczywistości i proponowanie nowych rozwiązań. Optymizmem napawają nie tylko milenialsi, ale i wchodzące na rynek Pokolenie Z. – Bycie eko jest trendy, a milenialsi lubią być na czasie – mówi w Vogue Łucja Kudła, licealistka z Warszawy, działająca w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym. – Żyję w bańce. Nie znam rówieśników, którzy negowaliby katastrofę klimatyczną. U mnie w klasie wszyscy chodzą na strajk. W mojej szkole jest nauka o klimacie. Ale w ramach MSK działamy lokalnie, we wszystkich miejscach w Polsce staramy się wsłuchiwać w głos naszego pokolenia. Pokolenie Z lubi zmieniać rzeczy, naruszać status quo świata napędzanego konsumpcją na planecie o skończonych zasobach – kontynuuje. Czas pokaże, na ile globalnie inwestowane miliardy przyczynią się do rzeczywistej zmiany paradygmatu i świat dosłownie odetchnie.